Obserwatorzy

środa, 11 kwietnia 2018

Za dużo seksu w romansach? ,,Weteran" Katy Regnery





tytuł oryginału: The Vixen and the Vet
data wydania: 14 marca 2018
liczba stron: 347
wydawnictwo: NieZwykłe



Wiecie, ja rozumiem, że jest miłość, jest seks. To oczywiste. Ten ważny sposób wyrażania uczuć. I to jest dobre. Ale już od jakiegoś czasu mam wrażenie, że autorzy zakładają, iż te... pierwsze, takie pierwsze zwrócenie na siebie uwagi bohaterów nie może się obyć bez podniecenia.

Co mam na myśli. (Powołuję się na zasadę, że do pierwszych pięćdziesięciu stron to nie spojler). Nasz drogi Asher kiedy pierwszy raz widzi Savannah, oczywiście musi wspomnieć jakie to ona ma wspaniałe piersi. Gdyby to było tyko małe napomknięcie to jeszcze. Ale to? Dwa słowa o ustach, jedno o oczach, po czym cztery linijki o cyckach, opinanych przez ciasną kieckę. Naturalnie dziewczyna nie pozostaje dłużna. Co prawda w mniejszym stopniu, bo przecież bohater miał być tak zwaną ,,bestią". Jednak autorka najwyraźniej nie mogła się powstrzymać.



,,Jego ciało przypomniało sobie, że jej włosy były na jej głowie, która była nad jej torsem, gdzie znajdowały się najpiękniejsze piersi, jakich kiedykolwiek dotykał."


Ja rozumiem, że to nie jest niewinna książeczka o nastoletniej miłości. Przecież tutaj bohaterowie są
dorośli, dojrzali i po przejściach... To miała być historia tocząca się we współczesnym świecie, gdzie kobieta poza wyglądem dostrzega także wnętrze mężczyzny. Pełna namiętności, radości i miłości, jakiej jeszcze nie widzieliśmy...! A ja nadal czuję się, jakbym czytała słabe opowiadanie na wattpadzie. Z nadmierną ilością opisów na samym wstępie i szybkim odchodzeniem od pierwotnego planu fabuły. (Zakładając, że autorka faktycznie planowała się wzorować Piękną i Bestią...)

Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że przeciętny facet lub kobieta przy pierwszych spotkaniach bardziej iż charakterze, czyli tym co teoretycznie najważniejsze, myśli w większości o tym jak to by ta druga osoba dyszała pod nim w łóżku. Nie twierdzę, że takich osobników nie ma, ale czy aby na pewno tak to powinno wyglądać w tym przypadku?

Bo powtórzmy sobie o czym jest Piękna i Bestia. Jest to historia, gdzie główna bohaterka jest śliczną młodą dziewczyną, która trafia do zamku. Bestia to osobnik w stu procentach odrażający i odrzucający zarówno z wyglądu, jak i z charakteru. Jednak bohaterka po pewnym czasie i tak dostrzega jego wnętrze. Potem już wiecie, miłość, brokat z nieba i happy end.

Za to tutaj co? Wymienię wam.

-W pierwszym akapicie dowiadujemy się, że to nie Savannah jest tą ładną w rodzinie (to ten mniej ważny element, ale jednak) i tak naprawdę dała dupy w robocie i musiała wracać do domu.

-Asher nie myśli ,,byłoby wspaniale, gdyby mnie pokochała" czy ,,chciałbym znowu żyć jak cywilizowany człowiek w społeczeństwie". O nie nie. On myśli ,,nie ma takiej opcji, bym jeszcze kiedykolwiek mógł się seksić z taką laską" oraz ,,ci wszyscy ludzie to świnie, które nie okazują mi żadnej wdzięczności, więc strzelę focha i nie będę wychodził z domu przez siedem lat"... (tak mniej więcej)

-Asher myśli, że jest niesamowicie szkaradny ponieważ nie ma ręki od łokcia prawej dłoni i blizny na boku (założy dłuższy rękaw, protezę i absolutnie nic nie widać) oraz zniekształconą prawą część twarzy (chyba jedyny prawdziwy element, którym należy się przejmować).

-Jednak poprzedni punkt w oczach Savannah jest zupełnie inaczej spostrzegany. Tak naprawdę z jej perspektywy Asher jest niesamowicie atrakcyjny (,,Ah te jego długie nogi...", aż widzę, jak jej przy tych myślach ślinka cieknie...), jeśli wykluczyć tę twarz. Czyli wątek bestii, prawie się gubi.

-A! I jeszcze odnoście bycia szkaradnym. Asher kuleje, co nie jest jeszcze aż takie straszne. Problem jest w tym, że w jednym momencie zapitala po bieżni niczym gepard na polowaniu, zaś parę stron później (pozwolę sobie zacytować) ,,[...] z każdym stopniem zraniona noga bolała go coraz bardziej. Mógł na niej chodzić i truchtać, ale nie biec [...]

Żeby nie było, że tylko się czepiam. Na chwilę wyłączę swoją miłość do Pięknej i Bestii...

Historia na prawdę nie byłaby taka zła, gdyby nie to ciągłe przewracanie oczami. Bo ile można...? Wszelkie sceny erotyczne zaczynały mnie męczyć, lecz udało mi się przymknąć na to oko. Fabuła jest dość składna, choć nie mająca z nic wspólnego z ,,oryginałem". Przyjemnie rozplanowana akcja tocząca się zgodnie z punktami listy ,,Dwanaście kamieni milowych każdego związku", którą poznajemy na samym początku książki (za ten element duży plus).

Poza tym bywają także i zabawne momenty lecz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie tego się spodziewałam i nie tego oczekiwałam. Seria liczy łącznie sześć książek, lecz nie wiem, czy będę ją kontynuowała.

1 komentarz:

  1. Naprawdę się uśmiałam. Bardzo zabawny post. Akurat w ,,Weteranie" jest jeszcze w miarę znośnie z tym romansowaniem :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń