tytuł oryginału: Under the Lights

liczba stron: 352
wydawnictwo: Pascal
Oboje noszą w sobie ogromny ból. Oboje starają się go ukryć i bronić przed zewnętrznym światem.
West jest przystojnym, przesympatycznym i kochającym ponad wszystko swoją rodzinę chłopakiem. Jednak
z powodu umierającego na raka ojca, trawiący go wewnętrznie ból powoduje, że ukrywa prawdziwego siebie pod maską chamskiego dupka.
Maggie nie mówi. Od potwornych wydarzeń, które nastąpiły w jej życiu, nie wypowiedziała ani słowa. Dziewczyna była świadkiem tego, jak ojciec zastrzelił jej matkę. Przed otaczającym ją światem i bolesnymi wspomnieniami broni się milczeniem i odizolowywaniem od ludzi.
Teraz jednak zaczyna się nowy rok w nowej szkole. Maggie zaczyna mieszkać z wujostwem i kuzynem, których od dawna nie widziała. Brady gra w drużynie szkolnej wraz z Westem, który nigdy nie powiedział przyjaciołom o chorobie ojca. Nikt nie wie o sytuacji chłopaka i uważają go za zwykłego drania.
Jednak wystarczy jedno przypadkowe spotkanie z Maggie, by ta od razu dostrzegła zbolałe wnętrze chłopaka. Mimo, iż nie zna powodu smutku nieznajomego, doskonale potrafi go rozpoznać, gdyż sama nosi w sobie podobny. Tak właśnie z czasem stają się powiernikami swojego bólu.
Powiem tak. Książka jest cholernie urocza, lecz i strasznie smutna. Perspektywy Westa są wypełnione zmartwieniami o zdrowie ojca, o przyszłość swoją i matki. Męczą go obawy, że gdy rano wstanie lub wróci ze szkoły, jego tata może już nie żyć. Gdyż jak funkcjonować z ciągłym lękiem, że każda chwila w obecności bliskiej osoby, może być ostatnią? Jak spędzić ulatujący czas, by dobrze go wykorzystać? Jesteśmy świadkami powolnego umierania rodzica chłopaka, który wpada w coraz większy smutek.
Maggie jest już dwa lata po strasznych przeżyciach. Mimo, iż wciąż męczą ją koszmary, stara się iść do przodu. Żyć jak najbardziej normalnie, nie sprawiając problemów bliskim. W którymś momencie pomoc Westowi i sama jego obecność, zdają się pomagać i jej.
Mamy tutaj do czynienia z miłością, która rodzi się w dwóch złamanych sercach. Historia wzruszająca, momentami zabawna oraz w sporej mierze urocza. Motyw całkiem oryginalny. Kiedy czytałam kojarzyło mi się co prawda trochę z takimi tytułami jak ,,Gwiazd naszych wina", ,,Szkoła uczuć" (film), ale także z ,,Spójrz mi w oczy, Audrey" i ,,Chłopak, który zakradł się do mnie przez okno". Jednak nie można by powiedzieć, że przypomina jeden z nich w większym stopniu. Może jedynym wątkiem, który możecie już znać, to nieświadomość uczuć drugiej osoby i myśli w stylu ,,Nie jestem dla niej zbyt dobry".
Książka mimo, moim zdaniem słabo zapowiadających się pierwszych czterdziestu stron i kiepskiemu opisowi (tak jak to bywa coraz częściej w ostatnim czasie), okazała się być na dość wysokim poziomie. Bohaterowie są wyraźnie wykreowani, trzymają się swoich ról i nie zmieniają charakteru w trakcie historii. Czyta się szybko i przyjemnie.
Czytając Twoją recenzję, nabrałam ochoty na tę książkę :) Muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
https://papierowalowczyni.blogspot.com