Obserwatorzy

sobota, 10 marca 2018

W starych bajkach kryje się prawdziwa magia. ,,Ostatni jednorożec" Peter S. Beagle i parę innych


 



tytuł oryginalny: The Last Unicorn 
data wydania (Polska): około 1998
data pierwszego wydania: 1968
data premiery bajki: 19 listopada 1982 
liczba stron: 208
wydawnictwo: Prószyński i S-ka


     

Zapewne, kiedy mówię bajki, większości pierwsze co przychodzi na myśl, to Disney. Oczywiście jest to najprawdopodobniejsze skojarzenie. Jednak chciałabym powiedzieć o tych mniej kojarzonych, podczas recenzowania głównego tematu posta ,,Ostatniego Jednorożca".


Z dzieciństwa pamiętam niewiele konkretnych tytułów. Chociaż zza czasów kaset potrafię wymienić zaledwie ,,Piotrusia Pana" i ,,Wszystkie psy idą do nieba". Oczywiście było tego więcej, lecz pamięć niestety pozostaje ulotna. Później nastał czas płyt DVD, z którego pamiętam więcej, a większość płyt mam do dzisiaj. Jednak dzisiaj chciałabym wyróżnić dwa z nich. 

,,Ruchomy Zamek Hauru". Nie mam pojęcia skąd to cudeńko wzięło się w moim płyto zbiorze. Wiem, że po prostu było. Podczas, gdy ,,Ostatniego Jednorożca" otrzymałam od siostry mojej babci, razem z wieloma już mniej wartymi uwagi rzeczami. Znacie te uczucie kiedy kojarzycie pojedyncze momenty, zdania lub fragmenty utworów, lecz nie macie pojęcia z czego to było? Dość często tak miałam, nim rozpoczęłam wielkie przypominanie sobie starszych bajek w okresie gimnazjum. 





tytuł oryginalny: Howl's Moving Castle 
data wydania (Polska): 20 września 2005
data pierwszego wydania: 1 sierpnia 2001
data premiery bajki: 5 września 2004
liczba stron: 238 (różnie)
wydawnictwo: Amber





Nic jednak nie przebije tego uczucia, kiedy podczas oglądania filmu czujesz jak w twojej głowie wszystko układa się w całość. Jakby puzzle same wskakiwały na swoje miejsce. Naturalnie kiedy w końcu odnalazłam płytę i chciałam ją uruchomić nie chciała działać. (Boże, dzięki ci za internet!) Jednak po seansie poczułam, że tego mi trzeba było. 

Niedługo potem odnalazłam książkę. A raczej e book, bo papierowa wersja jest cięższa do zdobycia, niż kwiat paproci o północy. (Choć wciąż szukam).
Obie historie są umieszczone w pełnych magii i czarodziejstwa światach. Różnią się tym, że jeden wypełniają jednorożce, harpie, czarodzieje, źli królowie oraz rycerze walczący ze smokami, zabiegając o względy pięknych dam. Natomiast w drugim pełno siedmiomilowych butów, pelerynek-niewidek, oraz wiedźm, czarnoksiężników i czarowników. 

Ruchomy Zamek Hauru.
Film różni się od swojego pierwowzoru, jednak osobiście traktuję go jako osobną historię o prawie bliźniaczym wątku. Jednak w skrócie, łącząc cechy wspólne obu pozycji. Sophie szyje kapelusze. Być nie do końca sama wybrała sobie takie życie, lecz na pewno się z nim pogodziła i jest gotowa wieść je do końca swoich dni. A przynajmniej taki ma plan. Jednak wszystko ulega zmianie, kiedy Sophie odwiedza Wiedźma z Pustkowia. Ta z nieznanych dziewczynie powodów zamienia ją w... staruszkę! Biedaczka jest świadoma, że nie może zostać, więc odchodzi w nieznanym sobie kierunku. Przypadkiem trafia na poruszający się zamek czarownika Hauru. Mężczyzny, który według pogłosek pożera dziewczęce serca. 

Jest to jedna z moich ulubionych historii. Macie swoje ulubione postacie książkowe, za które moglibyście wyjść, gdyby istniały w prawdziwym świecie? Gdybym już kogoś takiego nie miała, z pewnością wyszłabym za Hauru. 

Ani książka, ani film, nie skupiają się wyłącznie na wątku miłosnym. Sophie stara się raczej wpasować do nowego świata pełnego magii używanej do użytku codziennego i ,,stara się" nie ingerować w życie mieszkańców, a jedynie im pomóc. Oczywiście wiemy, jak to wygląda w rzeczywistości. Wyobrażanie to sobie?  Niezwykle energiczna i skora do sprzątania babcia, lubiąca włazić nawet tam gdzie jej nie pozwolą i porządkować to czego nie powinna, czarownik wręcz przesadnie dbający o swój wygląd i latający za kobietami, nastoletni chłopak szkolący się w sztuce magicznej i ciekawski płomień w kominku. Zaś to wszystko zebrane w przemieszczającym się zamku, w którym z pewnością skrywana jest jakaś tajemnica.

Co się zaś tyczy ,,Ostatniego jednorożca", sprawa prezentuje się łatwiej. Tak jak tytuł wskazuje jest to historia o ostatnim jednorożcu. (Niezłe odkrycie. co?). Pewnego dnia dowiaduje się, że wszyscy jego pobratymcy zniknęli, zaś on pozostał sam. Nie mogąc znieść tej myśli, opuszcza swój wiecznie zielony za sprawą jego obecności las i wyrusza w długą podróż. Po drodze Jednorogini napotyka wielu ludzi, spośród których trafiają się i tacy z dobrymi zamiarami. Przemierzą oni razem liczne doliny, krainy i królestwa. Myślę, iż jest to najprawdziwsza bajka. Ten tak słynny wątek rycerzy, smoków, księżniczek. 

Jednak nie wiem co mam powiedzieć w kwestii kolejności. Przeczytać i obejrzeć, czy obejrzeć i przeczytać? W moim przypadku zadecydował los, więc ciężko mi to stwierdzić na podstawie własnych doświadczeń. Jednak jestem zadowolona z tego jak wyszło, choć myślę jednak, że najlepiej było by postąpić jak porządny czytelnik i najpierw zapoznać się z pierwowzorem.

Obie historie są lekkie i przyjemne. Idealne na każdą porę roku i dnia. Nic więcej, tylko czytać! I pamiętajcie ci którzy zapoznają się dokładniej z Hauru! Sophie jest ruda!

2 komentarze: