Obserwatorzy

środa, 27 czerwca 2018

Niesamowite połączenie goryczy i słodyczy.

Syn Lasu

Silencio








data wydania: 19 czerwca 2018
liczba stron: 258
wydawnictwo: BUCKETBOOK



Nie wiem od czego zacząć. Od tego jak bardzo było to słodkie, czy jak strasznie smutne. Tak samo nie mam pojęcia jak opisać o czym w zasadzie była ta książka. Rozpocznę jednak od stwierdzenia, iż od dawna nie potrzebowałam tyle czasu, by wypłakać z siebie cały smutek po skończeniu. Bo ogólnie to płaczę przy praktycznie wszystkim. Ale nie zawsze dopada mnie taki żal, że zwijam się w kłębek i płaczę, jakby ktoś mi ktoś co najmniej pół rodziny wymordował.

W opisie czytamy, że książka jest o ,,odmienności i akceptacji, zawiści i szczerej przyjaźni, nienawiści i uczuciu łamiącym wszelkie bariery". I jest to prawda. Jednak ponad wszystko wraz z bohaterami uzmysławiamy sobie, że czasami człowiek czy jakakolwiek istota nie jest w stanie przeciwstawić się wyższym siłom i ich planom. Nie ważne, czym one są. Bogiem, bóstwami, naturą czy zwykłym przeznaczeniem.

Zaś co się tyczy bohaterów. Wbrew temu co sugeruje opis, Strażnik i Selvyn są zaledwie początkiem. Wstępem, po którym na scenę wstępuje tytułowy Syn Lasu. I to on stanowi centrum wszystkich wydarzeń. Myślę, że niewiele zdradzę mówiąc, że książka przypomina mi połączenie prequela Signum Sanguinem o tytule Geneza i samego początku pierwszej części Lalkarza. Podczas czytania, jesteśmy świadkami kolejnych następstw wydarzeń, których byliśmy świadkiem na samym początku lektury.

By nie za spojlerować wam za dużo, przejdę do części po owych wydarzeniach. Głównym bohaterem jak już wspomniałam jest Leith. W swojej wiosce, wśród ludzi uchodzi za odmieńca, potwora, dziwadło. Dzieje się tak albowiem różni się od nich całkowicie wyglądem. Dochodzi do tego także fakt, że z momentem przygarnięcia go przez Agnes, wiosce zaczęło się źle powodzić. Zaś ponieważ fabuła zdaje się toczyć w czasach, gdzie ludzie wierzą we wszelkie złe czary i klątwy, jest to niezwykły problem. Przez całe życie poniżany, pomiatany i odrzucany przez otoczenie, stara się dalej jakoś funkcjonować. Jednak żywot najbardziej utrudnia mu grupka chłopaków zbliżona do niego wiekiem. Wśród nich natomiast, przede wszystkim na nerwy oddziałuje mu Brice.

I tyle jeśli chodzi o fabułę. Więcej wam zwyczajniej nie mogę i nie potrafię zdradzić, by nie powiedzieć za dużo. Za to powiem wam tak. Nie wiem, czy jest to kwestia oczywistości (przynajmniej w tym przypadku), czy to ja naczytałam się już tyle romansów, że zwyczajnie już potrafię to rozpoznać. Od pierwszego ich spotkania wiedziałam, że będą razem. Może faktycznie nie jest to żadne zaskoczenie. Chodzi o to, że podczas pierwszego spotkania Leitha  i Brica'a było tak:

,,Zawrócił, ale już po paru metrach, dostrzegł na horyzoncie grupkę młodzieńców [...] Był w niej Jory, niski blondyn o niebieskich oczach i zakrzywionym nosie, był krępy, czarnowłosy Griff i przywódca grupy, przerośnięty Rhyan. 
[...] mruknął popchnąwszy Leitha, który wpadł prosto w ramiona ostatniego członka grupy.
-Co ty na to, Ciapku? - usłyszał tuż przy uchu miękki, pobrzmiewający rozbawieniem głos.
Należał do Brice'a, wysokiego, smukłego młodzieńca, o ciemnobrązowych oczach, które, jeśli nie przyglądać się im z bliska, sprawiały wrażenie zupełnie czarnych. Brice miał owalną, przystojną twarz o prostym nosie i malinowych ustach oraz gęste, czarne włosy. Słynął ze swojego rozbrajającego, szelmowskiego uśmiechu -dokładnie takiego, jakim raczył teraz Leitha.
Leith natychmiast się od niego odsunął.
Nie znosił go najbardziej ze wszystkich"

I w tym momencie mój Gej-dar (Gejo radar, z pozdrowieniami dla tych, którzy oglądali SKAM) zaczął wydawać szybkie PIK PIK PIK PIK PIK PIK PIK PIK PIK!!! Poza tym, co do samego ,,Ciapka". Znacie to uczucie, kiedy ktoś tak długo nazywa jakimś przezwiskiem głównego bohatera, że to nie tylko staje się urocze, ale aż zapominacie prawdziwego imienia tej postaci? XD Bo ja w tym przypadku tak właśnie miałam. To było takie do siostry: ,,Ale oni są słodcy!" ,,Kto?" ,,No Brice i... i... no Ciapek no!" ,,Ciapek? XD"

Zaś co do tej smutnej części, o której mówiłam na samym początku. jednym z pierwszych takich elementów są owe początkowe wydarzenia. Ich widmo cały praktycznie czas wisiało mi nad głową, wpędzając w frustrację i gorycz. Przez pierwszą połowę książki za każdym razem, kiedy działo się coś uroczego, czy śmiesznego z udziałem pewnej postaci, po zaledwie paru sekundach dopadała mnie myśl typu ,,Ale co z tego skoro on jest jeb**** chu***, który za**** ****** **** (spojler)". A wszystko przez moje szybkie przywiązywanie się do postaci. Co z tego, że znam go tylko czterdzieści stron? Już i tak skradł moje serce...

Ogólnie nie czegoś takiego spodziewałam się po Silencio. Zwłaszcza po ostatniej jej pozycji Drobne zmartwienia Spencera. Oczywiście tamta również była dobra. Jednak poziomy tych dwóch tytułów zdecydowanie się od siebie różnią.

2 komentarze:

  1. Hej ^^ Cieszę się, że "Drobne zmartwienia Spencera" i "Syn Lasu" przypadły Ci do gustu. dzięki za recenzje.

    OdpowiedzUsuń