Obserwatorzy

piątek, 1 listopada 2019

Jak słabo zakończyć serię.

RECENZJA TOTALNIE SPOJLEROWA

Niezwykle słabe zakończenie serii. Pomysł na fabułę był bardzo dobry. Wciąż rosnąca ciekawość z powodu wzrastającej pozycji bohaterki zachęcała do czytania. Jednak wszystkie wątki zostały zamknięte jakby na siłę, co mnie absolutnie nie satysfakcjonuje.

Zacznijmy od listy. To naprawdę był ten wielki grzech jaki miała popełnić!? Popchnięcie diablika!? I to niby sprawiało, że była wyżej na liście od potencjalnego mordercy i kobitki mającej wymyślić broń biologiczną, czy coś? I co się stało z lustrem? Przecież jej nie pokazywało. Rozumiem, że po prostu oddali je do serwisu i mieliśmy zapomnieć o całej sprawie...

A egzamin? Przez krótki, ale to na serio króciuteńki moment został poruszony temat, co się stanie z bohaterami po jego zakończeniu. Manga natomiast kończy się tak, jakby autorka nie miała pomysłu, czy rozdzielić ukochanych, czy kazać Enrze zrezygnować z tronu, czy w ogóle zabić Komachi i zamienić ją w diablika... Po co sobie zawracać tym głowę, skoro można odsunąć rozstrzygnięcie w czasie i pozostawić wszystko domysłom czytelnika!?

Fanfan? Bardziej bym doceniła jego pomysł, gdybyśmy od początku lub chociaż od drugiego tomu mogli zauważyć, że skubaniec coś knuje. A tu? W przeciągu trzydziestu stron wpadł na pomysł, przemyślał go, wprowadził w życie i doprowadził do końca. I już. Nawet go już potem nie widzieliśmy! Jakby wcale nie był jedną z najważniejszych postaci, które towarzyszyły nam od początku historii. Przecież z nim też chcemy się w pewien sposób ,,pożegnać".

Mam nadzieję, że nie muszę już nawet wspominać o śmierci matki Enry? To był chyba najbardziej żałosny moment w całej historii. Z tego co ja zrozumiałam to kilkuletnie dziecko znalazło grzesznika, który dał nogę z sądu, samo związało go łańcuchami, zamknęło w pokoju w domu, po czym zawołało mamę, by pokazać jak ładnie nawala go... patykiem? Bez komentarza. Wcale się nie załamałam...

Jeśli mam wymienić naprawdę dobry wątek w tym tomie, powiedziałabym, że jest to forma podsumowania związku Komachi i Enry. Bez słów, bez zbędnego zwlekania z pierwszym ,,kocham cię". Po prostu oboje są świadomi swoich uczuć, akceptują je i pasuje im taki stan rzeczy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz