Obserwatorzy

sobota, 2 czerwca 2018

Najgorsza wydana w Polsce manga. ,,Platinum Pasta" Youka Nitta

 



data wydania: 18 maja 2018
wydawnictwo: Kotori
seria: Boys Love
gatunki: yaoi, romans
status: jednotomówka (na szczęście)


Zacznę od pewnego faktu. Chciałabym wcale nie mając na celu chwalenia się, poinformować, że posiadam prawie całą polską ofertę wydawniczą. I jak dotychczas miano najgorszej mangi wydanej w Polsce posiadało Slow Starter, tak Platinum Pasta zdecydowanie zasługuje na ten tytuł bardziej. Jak jeszcze Slow Starter było po prostu nudne, tak dzisiejszy tytuł waha się na granicy absurdu. Jak jeszcze OVA mangi Haru o Daite Ita tej samej autorki, była nawet przyjemna i obejrzałam ją z chęcią (choć z samą mangą już się nie zaznajomiłam...), tak Platinum Pasta jest jakimś żartem. Po pierwszym rozdziale rozważałam odłożenie mangi i udanie się na relaksacyjny spacer, lecz ponieważ była to godzina pierwsza w nocy, zmusiłam się do kontynuowania.

Ale zachowajmy właściwą kolejność i chociaż trochę posłuchajcie streszczenia fabuły. Mamiya prowadzi włoską restaurację. Jego dwoje najlepszych dostawców ziół i ryb to Eiji i Oosuga. Pewnego dnia widzi jak mężczyźni kłócą się ze sobą, na czego widok główny bohater od razu zakłada, że są parą. Nic bardziej mylnego. Jak się można domyślić z samego opisu, oboje są zakochani w kucharzu. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że Mamyia jest molestowany przez swojego szefa.

Mam na prawdę dużo do zarzucenia tej mandze, ale postarajmy sobie to jakoś poukładać i kolejno omówić. Zacznijmy od logiki. Kojarzy mi się to ze słabymi opowiadaniami na wattpadzie. Co mam na myśli? Tok rozumowania bohaterów. Czasami zwyczajnie się zastanawiam, co takiego siedzi w głowie osób, które piszą coś takiego. Bo na prawdę. Pierwszy rozdział, w którym Mamyia chce pogodzić ,,skłóconych kochanków". No ale oczywiście klapa, bo dochodzi teoretycznie do drobnego nieporozumienia. Okazuje się, że oboje kochają głównego bohatera. 

Teraz pomyślmy. Normalny człowiek, by rozmawiał, wyjaśnił i wyznał swoje uczucia, prosząc o wybór jednego z ,,kandydatów". No a co myśli autor? Od razu niech się rzucą na bohatera i najzwyczajniej w świecie go zgwałcą! Przepraszam bardzo, ale ja nie potrafię tego w żaden inny sposób zinterpretować. A oczywiście po wszystkim wystarczało, że chłopcy padli na kolanko, powiedzieli słodkie ,,kocham cię" i wszystko poszło w nie pamięć. Jest to co najmniej absurdalne. 

Nie zaprzeczę, że nie jest to rzadkość. Jednak dotychczas widywałam to wyłącznie na angielskich serwisach, gdzie czytywałam mangi online. Jednak to coś innego zobaczyć to na ekranie, na serwisie gdzie praktycznie każdy może coś publikować, westchnąć, stwierdzić, że to debilne i wyłączyć, a dostać do rączek ładnie wydany i schludny tomik świeżo ze sklepu. Nasuwa mi się myśl, kto wybiera jakie tomiki zostaną wydane w Polsce...? Bo aż mam ochotę zapytać wprost, co kierowało tą osobą by wybrać akurat Platinum Pasta.

Oczywiście to nie tak, że jedynie początek jest słaby. Przez resztę mangi mamy do czynienia z żałosnymi próbami mężczyzn zwrócenia na siebie uwagi głównego bohatera. Dziewczęta... Powiedzcie, która z was nie poleciałaby w ramiona mężczyzny, który zmusza was do pocałunków, brutalnego seksu, dosłownie rzuca się na was z językiem na wierzchu i oczami wytrzeszczonymi niczym sarna do pędzącego auta i ogólnie zachowującego się jak suka w rui? Bo mnie aż dreszcze przechodzą na samą myśl -_- A ten opis odnosi się właśnie do Oosugi. (W dalszym ciągu nie rozumiem motywów autora...). Ogólnie nie mam nic przeciwko trójkątom w związkach w mangach, lecz tym razem wszystko definitywnie poszło z dymem.

Tak samo autor wydaje się pod tym względem niekonsekwentny. Zamysł był taki, by główny bohater nie może wybrać jednego z mężczyzn, ponieważ obu ,,kocha" równie mocno. Ale w rzeczywistości, dla mnie wyraźnie widać, że Mamyia bardziej woli Eijiego, zaś wszystkie jego odniesienia do Oosugi są bardzo wymuszone.

Reszta fabuły jest przetykana głównym problemem bohatera, czyli molestowaniem przez szefa. Jeszcze w minimalnym stopniu jestem w stanie to zrozumieć, bo nie rzadko można się spotkać z różnymi historiami jak np. w modelingu, gdzie by osiągnąć coś na ścieżce kariery osoby skłaniają się do różnych, często nieprzyzwoitych czynów. Jednak to w niczym nie usprawiedliwia kucharza i tego, że bez żadnych oporów oddaje się dwóm pustakom. Ci przecież nie robią nic, co uczyniłby normalny człowiek by zdobyć czyjeś serce. W prawdziwym w miarę normalnym świecie, w którym żyjemy takie zachowanie poskutkowałby w najlepszym razie zakazem zbliżania się!

Oczywiście autor postanowił nas nie oszczędzać do końca i zakończenie również okazało się kijowe. Normalnie powiedziałabym wam, że nie chcę wam spojlerować, ale po chwili zastanowienia zwyczajnie odradzam wam zakup tego tomiku i zdradzam zakończenie. W skrócie wygląda to tak: Mamyia ma zamiar uwolnić się od szefa, wylecieć do Włoch na praktyki u największych mistrzów kuchni, po czym otworzyć własną restaurację (ludzie, to naprawdę brzmi z sensem!). 

Ale... Szef-molesto-gwałciciel wyznaje, że ma chorą wątrobę i nie może wykonywać zawodu. Dodatkowo przez cały ten czas brał leki na potencję, mimo iż oznaczało to dla niego samobójstwo (a ma żonę i prawdopodobnie dzieci...).  Wszystko to tylko dlatego ponieważ, jak twierdził kocha Mamyię nad życie (kuźwa, jakie pierdzielenie...). A teraz słuchajcie najlepszego! Sądził, że jak tak będzie sobie gwałcić chłopaka, to ten w końcu to polubi, będzie mu dobrze i także go pokocha! Ha! Prawie jakbym znowu czytała Pieśń dla Feniksa z perspektywy Yina... (Różnica polega na tym, że tamta książka była na prawdę dobra i miała sens).

Oczywiście nasz cudzysłowowy normalny człowiek by gościa wyśmiał, popukał się w czoło i spieprzył gdzie pieprz roście, ale nie zapominajmy gdzie się znajdujemy! Mamyia olewa praktyki, swoich ,,ukochanych mężczyzn" i leci jakby go sam diabeł po piętach deptał, prosto do głównej restauracji, by zająć się interesem szefa, póki ten nie wyzdrowieje.

Doprawdy, już od dawna nie czytałam takiego chłamu. Fabuła do kitu, kreska nie za przyjemna, postacie wykazujące się wyjątkowym brakiem mózgu i instynktu samozachowawczego... Jedyne co można powiedzieć, to że makaron był smacznie narysowany, a okładka w kolorach (choć jest jedynie zerżnięciem rysunku z ostatniej strony) wygląda całkiem ładnie... Krótko mówiąc nie polecam, nie kupujcie i lepiej przeznaczcie te pieniądze na nową parę skarpetek i gałkę lodów. Lub nawet dwie.

5 komentarzy:

  1. -UWAGA, subiektywna opinia-

    Dla mnie Slow Starter było spoko, jako najgorsze yaoi w Polsce bym go nie zaliczyła. Na razie dla mnie najgorsze wydane w Polsce yaoi to Croquis, Dia Game i Zakochany Tyran (oczywiście biorąc pod uwagę te yaoice, z którymi już miałam styczność).
    Platinum Pasta nie czytałam... i raczej tego nie zrobię. Przyznaję, mangę planowałam kupić, bo chciałabym przeczytać o jakimś trójkącie miłosnym w mandze yaoi. Ale przez kreskę i niezbyt pochlebne opinie o autorce się wstrzymywałam. Do tego doszła Twoja recenzja i ostatecznie zamiast PP kupiłam Klatkę dla ptaków :'D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy Slow Starter był okej. Podobał mi się, ale ponieważ fabuła była dość nudna, w rankingu wydanych w Polsce mang, zajmował bardzo niskie miejsce. (Ja Zakochanego Tyrana uwielbiam, więc w tym temacie się nie wypowiem ;) )

      Usuń
  2. Zgadzam się z tobą Julia ;)
    Co do Platinum Pasta to szukałam jej w necie, bo nawet jeśli na pewno nie będę chciała kupić, to co szkodzi przeczytać, no nie? Tak szukam, szukam i nic. Nawet szukając pod japońskim tytułem nie mogłam jej znaleźć, a pod angielskim to już nie wspomnę. Jedyne czego można się doszukać o tej mandze na zagranicznych stronach to: a)możliwość kupna (w jęz. japońskim), b)krótki opis. W skrócie: Wiedzą tylko o tym, że takowa manga istnieje. Prawdopodobnie dlatego, że ta manga jest tak beznadziejna przetłumaczona została tylko w Polsce xD
    Jakby ktoś jednak znalazł jakąś stronkę, gdzie można przeczytać tę mangę online, to może mnie jakoś poinformować xD

    OdpowiedzUsuń
  3. O borze szumiący, dlaczego nie zaznajomiłam się z tą recenzją nim zabrałam się za Platinum pasta???? Kupiłam dla pięknej okładki i ładnej moim zdaniem kreski, wiem, wiem, książki się po okładce nie ocenia, ale ja dla kreski, która mi się podoba, przebrnę przez najgorszy chłam treściowy... Ale TO... TO było coś, co osłabiło mnie kompletnie i dotąd zbieram szczenę z podłogi... TO jest tak durne, ze nie chce mi się nawet rozdrabniać nad szczegółami... Przeczytam wczoraj w nocy, do dzisiejszego południa dojść do siebie nie mogę... Platinum zryło mi beret kompletnie, a obawiam się, że także nieodwracalnie... HELP!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się uratować jak najwięcej nieszczęsnych dusz pisząc tę recenzję... Jednak zdaję sobie sprawę, że nie dam radę ocalić wszystkich...

      Usuń